Pomijając fakt,że jeden z moich koni magicznie okulał i to w dodatku na dwie przednie nogi.
Wezwała weterynarza super nie wiadomo jakiego z kujawsko-pomorskiego.
Czekałam na niego 3 tygodnie. Po czym oznajmił,że ma zapalenie płuc i nie przyjedzie.
Kazał czekać 2 tygodnie.. czekałam,po czym o 4 nad ranem napisał,że miał wypadek samochodowy i dupa.
Zadzwoniłam po mojego weta z pomorskiego i o tym jak to się potoczyło napiszę w nowym poście.
Na dodatek koń do którego weta wzywałam się przeziębił i za cholerę nie mogłam go wyleczyć - to przy okazji tą sprawę załatwiliśmy.
Rudego sobie skaczę głównie na treningach z trenerem. Ostatnio było mega. Pomijając niedawny trening..
Jak Rudzik był super do prowadzenia,równy i nie wyciągał mnie z siodła,bo zobaczył drąg,tak teraz wyglądało to tak:
Początek treningu super. Rozgalopowałam go w półsiadzie w szybszym tempie,bo był śpiący i do przeszkody 120 bym go nie doprowadziła.
Najpierw na treningu skakaliśmy pojedynczą stacjonatę od 70cm do 80/90cm po 100cm i w końcu 120cm. Był top. Zabierał się tak,że głowa mała.
Kolejnym ćwiczeniem był najazd na szereg po skosie hali 80cm. No i tu zaczęła się jazda.
Mój koń w szale się odpalił i jak szereg był na 2 foule tak on praktycznie przeleciał wszystko na raz.
Nie mogłam go wgl utrzymać. Tak zasuwał,że nie reagował na nic. Tempo mieliśmy jak na wyścigach. Trener zamienił drugi człon szeregu na kopertkę.
Tu z kolei ja robiłam ogromny błąd. W obawie przed brykaniem i tym szalonym tempem podczas skoku chowałam rękę pod siebie i jej nie oddawałam, przysiadałam w siodle co skutkowało jeszcze większą wściekłością mojego konia. No i na dodatek ten mój cudowny pomysł zmieniania nogi w środku szeregu = debilizm.
Jak już zaczęło jakoś wychodzić. to skakaliśmy linie na 3 foule w półsiadzie stacjonata - okser.
Tu było znośnie pomijając tempa.
Ostatni skok jeszcze na szereg i spokój.
Poskakałam jeszcze wczoraj na kopertce z kłusa, cavaletkach a pomiędzy nimi 2 foule + pojedyncza stacjonata najpierw 70cm później 100-110cm.
Za zaleceniem trenera starałam się go podprowadzać krótkimi foulami i równym tempie - wyszło mega. Mój koń tak latał nad przeszkodą tak się zabierał,że skakał to jakby stało 140 i to wszystko było kontrolowane! Pomimo brykania i płoszenia się.
Też pierwszy raz od dawna poćwiczyliśmy kłus wyciągnięty,zebrany i wstęp do pasażu w ujeżdżeniówce +jakieś programy z łopatkami i półpiruetami w stępie.
Było top,ale jego nerwowość poskutkowała brakiem pasażu :x
Posprzątałam w siodlarni i od teraz pastuję i odkładam wszystko tak,że aż sama w szoku jestem.
Teraz zwiozłam parę gratów dodatkowo,więc jest jeszcze mniej miejsca.
Z niecierpliwością czekam na pozwolenie na budowę i moją własną stajnię :c
To będzie raj po tych wszystkich latach użerania się z pensjonatami.
Konie też odetchną w końcu regularnie karmione, na porządnych padokach i co najważniejsze wgl padokowane!
A tu moja wizja. Wygoliłam Rudzikowi gwiazdki na zadzie.. w końcu z niego to wgl jest gwiazda.
A tu nasze leki dla kolejnego ancymonka z przeziębieniem.
Teraz czeka mnie 3 razy dziennie wbijanie igły w koninę.. i tak przez kolejne 7 dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz